Naturalna pralnia samoobsługowa
Spis treści
Wodna pralnia samoobsługowa – w wersji eko 🙂
Tania pralnia samoobsługowa, która nie zużywa energii elektrycznej? Tak, takie cuda istnieją i wykorzystują wymuszony spadek / spiętrzenie wody.
Potrzeba jest i była matką wynalazków, dlatego by oszczędzić sobie wysiłku jaki wymaga pranie ręczne ludzie szukali naturalnych rozwiązań ułatwiających pranie. Bo przecież nie każdy miał ochotę trzeć odzież o tarkę czy pukać po bieliźnie kijanką 🙂
W Europie najpowszechniej takie rozwiązania stosowano w rejonach górskich. Oczywiście można sobie wyobrazić również sytuację, że mamy odpowiednio duży zbiornik górny, do którego pompujemy wodę w nocy (np.: wykorzystując nocna taryfę na energie elektryczną lub pompę wiatrową) i następnie spuszczamy strumień wody do takiej pralni jak poniżej 😉
Poniżej kilka przykładów wykorzystania większych i mniejszych spiętrzeń wody dla uzyskania efektu prania.
Pralnia samoobsługowa w Bułgarii na strumieniu górskim
W rejonach górskich Bułgarii od zawsze tkano wełniane tkaniny domowej roboty. W trakcie obróbki wykorzystywano strumień wody, poddając tkaniny jego działaniu przez kilka godzin, dla ich zmiękczenia i uzyskania puszystości. Przy tym zimna woda doskonale usuwa tłuszcz owczy.
Od lat 30tych XIX wieku zaczęto stosować ta metodę prania pościeli i koców. Pranie trwa ok. 30 minut i odbywa się bez dodawania detergentów, dzięki napowietrzeniu strumienia wody, spadającego z góry. Dwie tego typu pralnie są eksponowane w Muzeum Etar (bułgarkie: ЕТЪР) koło Garbowa w Bułgarii.
Wykazują one różnice w kształcie i systemie doprowadzenia wody.
Pierwsza pralnia jest tak skonstruowana by strumień wody wytwarzał poziomy ruch obrotowy tkaniny, a druga – aby następowało pionowe bicie i obrót. Pierwszą odrestaurowano na potrzeby otwarcia muzeum w 1964 roku. Druga jest kopią istniejącego z końca XIX w. z miejscowości Stokite.
Poniżej pralnia samoobsługowa na górskim strumieniu.
Pralnia jest zwykle stosowana do mycia wełny w drewnianej bali widocznej u podstawy.
Wpływająca z góry, napowietrzona woda powoduje, że nie potrzeba stosować detergentów.
I efekt prania
Koce i dywany suszą się na drewnianych drągach, na wietrze i słońcu.
Pranie dywanów i ubrań w wirze wody – pralnia samoobsługowa w Rumunii
W Rumuni tego typu pralnie maja wiele tysięcy lat tradycji, na pewno były stosowane przez ludność z górskich imperium rzymskiego.
Rumunii nazywają tego typu pralnie “valtoare” / wir (vortex). To konstrukcja obudowana deskami, płytami kamiennymi, gdzie woda z górskiego strumienia prowadzona jest poprzez rynnę do najczęściej drewnianej misy. Występuje tu duże podobieństwo z zaprezentowanym powyżej rozwiązaniem z Bułgarii.
Miska do której trafia woda z rynny ma ścięty kształt i małe dno. Jest wykonana z desek twardego drewna dębowego, które maja szczeliny, aby woda mogła wypłynąć.
Prędkość wody, która spływa do misy, tworzy potężny wir, podobny do wiru w pralce. Siła wirowania jest tak, że może obrócić nawet dywan czy ciężki koc.
Do tego ruch obrotowy powoduje, że prane rzeczy ocierają się o deski obudowy (drewniana misę) i możemy prać bez użycia mydła.
Pranie w takiej samoobsługowej pralni, w naturalnym wirze wody, stało się dla ludzi niedrogim sposobem na czyszczenie dywanów, koców i ciężkich ubrań. Gdy porównamy ceny w pralniach chemicznych, to łatwo zauważyć, że każde pranie w takiej prani to oszczędność kilkudziesięciu lub kilkuset złotych.
Do dziś w Rumunii istnieją jeszcze takie czynne obiekty i obsługują całe społeczności. Interesujące informacje zawiera strona Muzeum Astra
A tak wygląda pranie w wirze wodnym:
Dlaczego pralnie samoobsługowe na strumieniach są popularne ?
W rożnych regionach świata wykorzystywano nawet niewielki spiętrzenia i tym samym spadki wody dla ułatwienia sobie prania.
Poniższe zdjęcia prezentują takie samoobsługowe pralnie.