Naukowiec i były zwolennik GMO ujawnia realne zagrożenie związane ze spożywaniem genetycznie modyfikowanej żywności.
Przeszedłem na emeryturę 10 lat temu, po wieloletniej karierze naukowej w kanadyjskim Ministerstwie Rolnictwa. W instytucie, dla którego wówczas pracowałem byłem odpowiedzialny za kontakty z lokalnymi grupami obywatelskimi, i zapewnianie ludzi, że uprawa i konsumpcja roślinnych organizmów GMO jest bezpieczna. Obecnie pojawiają się coraz liczniejsze wyniki badań naukowych – prowadzonych głównie w Europie oraz Rosji – które wskazują, że dieta
oparta na genetycznie modyfikowanych ziarnach soji powoduje poważne problemy zdrowotne u zwierząt labotaoryjnych – myszy i szczurów.
Trudno powiedzieć, czy wówczas byłem pasjonatem GMO, jakkolwiek byłem kompetentny, z odpowiednią i aktualną wiedzą naukową.
Wierzyłem, że występuję w obronie rozwoju technologicznego, nauki i postępu.
W ciągu ostatnich 10 lat moje poglądy związane z GMO uległy zmianie.
Zacząłem zwracać baczniejszą uwagę na publikacje wyników badań pochodzących z Europy, z których część wykonano w prestiżowych laboratoriach i opublikowano w poważnych czasopismach naukowych, a które kwestionowały potencjał oraz bezpieczeństwo zmodyfikowanej genetycznie żywności.
Zaprzeczam temu, co twierdzą firmy biotechnologiczne, że modyfikacja genetyczna roślin zwiększa wydajność plonów, powoduje redukcję ilości stosowanych pestycydów, jest nieszkodliwa dla ekosytemu, a co najistotniejsze – bezpieczna do spożycia.
Istnieje spora ilość badań naukowych wykonanych na zamówienie firmy Monsanto (Monsanto Company – międzynarodowy koncern, spółka akcyjna, specjalizująca się w biotechnologii oraz wielkiej chemii organicznej nastawionej na produkcję w zakresie rolnictwa – przypis tłum.) przez uniwersytety w USA, Kanadzie, oraz poza Ameryką.
Większość tych badań analizuje, jak genetycznie modyfikowane rośliny zachowują się w uprawie, a ich wyniki oczywiście wykazują, że rośliny
GMO są bezpieczne dla środowiska, co stanowi podstawę do uznania ich za bezpieczne do spożycia.
Uważam, że konsumenci powinni mieć prawo do podejmowania decyzji dotyczących żywności na podstawie świadomego osobistego wyboru opartego na rzetelnej informacji oraz wiarygodnych badaniach naukowych , a nie na podstawie odczuć bądź subiektywnych opinii innych osób.
Wszyscy konsumenci powinni poważnie przyjrzeć się badaniom nad GMO i każdorazowo żądać od odpowiednich agencji rządowych, aby badania zostały powtórzone przez niezależne instytuty badawcze, zamiast polegać na wynikach analiz przeprowadzonych na zlecenie prywatnych firm biotechnologicznych.
Genetycznie zmodygikowana kukurydza Bt (kukurydza Bt – kukurydza zwyczajna zawierająca gen pochodzący z bakterii Bacillus thuringiensis odpowiedzialny za produkcję białka, które jest toksyczne dla szkodników.
Rolnicy uprawiający kukurydzę Bt nie muszą w związku z tym stosować w uprawie insektycydów – przypis tłum.) oraz soja, które obecnie znajdują się praktycznie wszędzie w naszym otoczeniu zostały pierwotnie zarejestrowane jako insektycydy.
Pojawia się pytanie, czy wzrost i rozwój tych roślin poddany jest jakiejkolwiek regulacji oraz czy wytwarzane przez nie białko było testowane pod względem bezpieczeństwa?
Nie ma takiej kontroli i nie było żadnych badań w zakresie nieszkodliwości tych roślin w żadnym z federalnych departamentów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo żywności, ani w Kanadzie, ani w USA.
W żadnym z tych krajów nie przeprowadzono długoterminowych badań nad spożyciem genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy oraz soji, które mogłyby uzasadnić tezę o bezpieczeństwie spożywania roślinnych organizmów GMO.
Wszystko, czym dysponujemy, to badania naukowe z Europy i Rosji, pokazujące, że szczury karmione GMO w warunkach laboratoryjnych umierają przedwcześnie. Badania te dowodzą, że białka wytwarzane przez zmodyfikowaną kukurydzę oraz soję różnią się od tradycyjnych białek charakterystycznych dla tych roślin.
Wstawienie dodatkowego genu do genomu rośliny przy użyciu stosowanej obecnie technologii powoduje, że zmodyfikowana roślina zaczyna w konsekwencji produkować uszkodzone białka.
Literatura naukowa zawiera liczne badania wykazujące, że kukurydza i soja, poddane manipulacji
genetycznej zawierają toksyczne lub uczulające białka.
Inżynieria genetyczna liczy sobie raptem 40 lat.
Jest oparta na naiwnym rozumieniu funkcjonowania genomu, które zakłada, że pojedynczy gen jest odpowiedzialny za kodowanie pojedynczego białka. Taka hipoteza obowiązywała 70 lat temu.
Projekt mapowania Ludzkiego genomu znany jako Human Genome Project zakończony w 2002 roku wykazał, że obowiązujący dotychczas w genetyce paradygmat kodowania białka rozmijał się z prawdą.
Technologia inżynierii genetycznej oparta jest zatem na błędzie. Obecnie naukowcy są świadomi, że każdy pojedynczy gen może kodować więcej niż jedno białko, a wstawienie dodatkowego genu w dowolnym miejscy łańcucha DNA rośliny powoduje w rezultacie produkcję uszkodzonego, lub jak chcą inni oszukanego białka. Niektóre z tak produkowanych białek są alergiczne, a inne toksyczne.
Napisałem list z odpowiedzią do Paula Horgena członka Rady Środowiska z Comox Valley ( Comox w Courtenay [Brytyjska Kolumbia] w Kanadzie, obowiązuje tam Lokalny System Wymiany i Handlu [ang. Local Exchange and Trade System – LETS] – lokalny, niedochodowy system wymiany handlowej,
w którym towary i usługi są wymieniane bez potrzeby emitowania i użycia pieniędzy.) wyrażając życzenie, aby dotarł on do świadomości jak największej ilości ludzi w możliwie jak najkrótszym czasie. Mogą w tym skutecznie pomóc media społecznościowe.
List może być również odczytywany na brifingach dla członków AVICC (AVICC – Association of Vancouver Island and Coastal Communities – Stowarzyszenie Wyspy Vancouver i Społeczności Przybrzeżnych – przyp. tłum.) lub gdziekolwiek indziej.
Polecam wydane w czerwcu 2012 roku oficjalne opracowanie ponad 500 raportów rządowych oraz niezależnych recenzowanych artykułów naukowych opublikowanych w cieszących się renomą branżowych czasopismach, takich jak np. magazyn „Lancet”, kwartalnik „Biotechnologia” (Biotechnology), czasopismo Skandynawskiego Towarzystwa Immunologicznego (Scandinavian Journal of Immunology), Europejski Magazyn Histochemii ( European Journal of Histochemii) czy Magazyn Badań nad Białkiem ( Journal of Proteome Research).
Kompilacja została przygotowana przez inżyniera genetyka pracującego w Londynie we współpracy z dziennikarzem śledczym, który napisał streszczenie wszystkich publikacji w sposób przystępny i zrozumiały dla zwykłych czytelników.
Poniżej krótkie streszczenie opartej na faktach naukowych oceny bezpieczeństwa i wydajności genetycznie modyfikowanych upraw.
Raport liczy 120 stron i można go pobrać nieodpłatnie ze strony internetowej http://earthopensource.org/ i kwestionuje tezy rozpowszechniane przez przemysł biotechnologiczny dotyczące większej wydajności plonów GMO, ich większej pożywności, oszczędności w stosowaniu pestycydów, braku negatywnego wpływu na środowisko naturalne oraz całkowitego bezpieczeństwa do spożycia.
Zanieczyszczenie genetyczne jest tak powszechne w Ameryce Północnej i Południowej, gdzie na ogromną skalę uprawiane są rośliny GM, że obszary upraw tradycyjnych i ekologicznych są regularnie zanieczyszczane pyłkiem zmodyfikowanych genetycznie roślin co w konsekwencji prowadzi do utraty certyfikacji. Rynek eksportowy rzepaku oraz lnu z Kanady do Europy (o wartości szacowanej na kika milionów dolarów) został ostatnio zamknięty z powodu wykrytego w eksporcie ziarna zanieczyszczenia genetycznego.
Należy tutaj wspomnieć również o superchwastach, które powstają w momencie, kiedy rośliny nawożone Roundupem przekazują swoje geny chwastom opornym na ten herbicyd.
Nasiona zmodyfikowane genetycznie, odporne na Roundup noszą oznaczenie Roundup Ready.
W USA 80% powierzchni upraw kukurydzy zajmuje kukurydza Roundup Ready.
Tę cechę posiada w USA 93% nasion soi (przypis tłum.).
W związku z tym ronicy są zmuszeni na powrót stosować inne środki chwastobójcze o wysokiej toksyczności – np. 2 – 4 D (kwas 2,4-dichlorofenoksyoctowy [2,4-D], Cl2C6H3OCH2COOH – organiczny związek chemiczny z grupy kwasów fenoksyoctowych.
Jest fitotoksycznym bojowym środkiem trującym[1].
W latach 40. XX wieku badania nad nim prowadzono w USA i Wielkiej Brytanii. Był stosowany na skalę masową przez Amerykanów w wojnie wietnamskiej – przypis tłum.) Skażeniu uległo wiele obszarów w prowincjach Ontario i Alberta w Kanadzie.
Geny migrują również między gatunkami (tzw. transgeny) – do bakterii glebowych. Chińskie studium naukowe, którego wyniki opublikowano w zeszłym roku wykazało, że transgen oporności na ampicylinę został przeniesiony z lokalnych upraw roślin GMO do bakerii glebowych, a stamtąd w końcu trafił do rzek.
Transgeny przenoszą się również na ludzi. To skrajnie niebezpieczne konsekwencje genetycznego zanieczyszczenia, szczególnie biorąc pod uwagę, że antybiotyko-oporność w szybkim tempie zaczyna stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia ludzi na całym świecie.
Spodziewam się, że Amerykańskie Towarzystwo Medyczne wkrótce może przyznać się do swojej niewystarczajacej świadomości w tym zakresie.
W 2009 roku Amerykańska Akademia Medycyny Środowiskowej wezwała do wprowadzenia moratorium na żywność GMO, testów nad jej bezpieczeństwem oraz odpowiedniego znakowania opakowań.
Ocena dostępnej w tamtym czasie literatury przedmiotowej doprowadziła do spostrzeżenia, że zwierzęta karmione żywnością zmodyfikowaną genetycznie wykazują poważne zaburzenia zdrowotne, w tym bezpłodność, zaburzenia regulacji immunologicznej, przyspieszone starzenie się, zaburzenia regulacji genów
związanych z syntezą cholesterolu i regulacją pozomu insuliny, sygnalizacji endokrynnej i tworzenia białek oraz zmiany w wątrobie, śledzionie, nerkach i przewodzie pokarmowym.
W odpowiedzi firma Monsano stwierdziła, że, cytuję
“Nie ma konieczności sprawdzania bezpieczeństwa żywności GMO. Tak długo, jak genetycznie zmodyfikowane białko jest bezpieczne, żywność z upraw GMO może z powodzeniem zastępować tradycyjne produkty nie stwarzając zagrożenia dla zdrowia”.
Amerykańska Agencja ds Kontroli Żywności i Leków, zaniechała jakichkolwiek testów bezpieczeństwa, zanim w 1996 roku zatwierdziła komercjalizację
upraw GMO.
Nic więcej nie jest konieczne w zakresie bezpieczeństwa niż pewna doza dobrej woli w przeprowadzeniu badań, a FDA ( Amerykańska Agencja ds Kontroli Żywności i Leków – przypis tłum.) nie chce nawet zapoznać się z ich wynikami.
Nie dostrzega także potrzeby publikowania wyników takich badań. W 1996 roku, kiedy po raz pierwszy dopuszczono do komercyjnej produkcji roślin transgenicznych, wszyscy bez wyjątku naukowcy z FDA przepowiadali, że uprawy GMO będą miały nieprzewidywalne, trudne do wykrycia efekty uboczne, w postaci alergenów, czy toksyn oraz nieprzewidywalne działanie odżywcze, a także doprowadzą do rozwoju nowych nieznanych chorób.
Ta opinia została opublikowana w 2004 roku w magazynie „Biotechnologia”.
Wiem doskonale, że w Kanadzie nie wykonuje się badań nad długotrwałym żywieniem GMO, tak jak to ma miejsce w Europie.
Jedyne badania, o których wiem, że zostały przeprowadzone w Kanadzie pochodzą z 2011 roku ze Szpitala Uniwersyteckiego w Sherbrooke (w stanie Quebec), kiedy stwierdzono, ze 93% ciężarnych kobiet i 82% badanych płodów miało we krwi stwierdoną obecność transgenicznego białka z pestycydów.
Białko to występuje w wielu formach i jest uznawane za alergen wywołujący nieraz bardzo poważne uczulenia. Nie ma jak dotąd rzetelnej informacji o roli jaką odgrywa obce białko wytwarzane w wyniku genetycznej modyfikacji genomu.
Istnieją jednak liczne przykłady badań nad wpływem długotrwałego żywienia GMO, ujawniające poważne problemy zdrowotne u żywionych tym sposobem wierząt laboratoryjnych – szczurów i myszy.
Wyniki pierwszych wieloletnich badań nad żywieniem szczurów laboratoryjnych organizmami GMO opublikowano 19 września 2012 roku w nowojorskim magazynie “Food and Chemical Toxicology Journal”.
Badania ujawniły, że u szczurów w okresie dojrzałości zaczynał rozwijać się rak sutka, a nerki i wątroba ulegały poważnemu uszkodzeniu.
Aktualne (2013) statystyki pokazują, że obywatele Ameryki Północnej spożywają rocznie średnio około 88 kg żywności zmodyfikowanej genetycznie na jedną osobę. Statystyki obejmują najprawdopodobniej również osoby niepełnoletnie, w tym dzieci.
Nie piszę o tym, żeby kogoś nastarszyć, ale uważam, że to mój obowiązek, żeby poinformować opinię publiczną.
Cały czas słyszę jeden argument zwolenników GMO, którzy twierdzą, że nikt dotychczas nie zachorował, ani nie umarł w wyniku spożycia dania ze zmodyfiowanej genetycznie żywności (od 1996 roku spożyto średnio jeden trylion , czyli 10¹² takich posiłków).
Odpowiadam na to, że nikt nie zaczyna od razu chorować po wypaleniu jednej paczki papierosów.
Ale efekt się kumuluje latami, czego nie wiedzieliśmy w latach 50-tych, zanim nastapiła fala epidemii raka.
Tylko teraz gra nie toczy się o dym z papierosa, ale o losy całego systemu żywnościowego. Interes koncernów biotechnologicznych nie może nadal być przedkładany nad interes zdrowia obywateli, a politykę promującą tzw. „zasadę równoważności składnikowej” zgodnie z którą produkty GMO są równoważne produktom konwencjonalnym i również – jak one – bezpieczne należy natychmiast porzucić, bo jest oparta na kłamstwie.
Dr Thierry Vrain jest byłym pracownikiem naukowym w Ministerstwie Rolnictwa Kanady. Aktualnie zajmuje się propagowaniem świadomości
zagrożeń ze strony żywności GMO.
Niniejszy artykuł oryginalnie opublikowano na stronie www.preventdisease.com.
John i Ocean Robbins ( The Food Rewolution Network )- serdeczne podziękowania za możliwość dotarcia i skorzystania z materiału
Agnieszka ( Lublin ) – serdeczne podziękowania za tłumaczenie